Są dwa rodzaje słów niektóre mogą nas zdołować a inne uskrzydlić.
Osobiście wolę te drugie, ale ostatnio doświadczyłam obu przypadków.
Myślałam, że nie można znienawidzić osobę po kilku słowach. Myślałam,
że nie da się przekreślić dwóch lat życia tak po prostu. Myślałam, że jeśli
ludzie są ze sobą długo, to się znają.
A jednak!
Chyba najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że kilka dni wcześniej
ta osoba była dla mnie jedną z najważniejszych w moim życiu. I nawet sam fakt
rozstania tego nie zmienił, zmieniły to jego słowa. Kilka liter składających się w jedno zdanie
wpiły się w serce niczym nóż. Wystarczyło tylko przekręcić.
Ale przecież co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Prawda?
Ale przecież co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Prawda?
Drugi przypadek to jedno słowo. I tyle wystarcza żeby na
mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech nieschodzący do końca długiego i
początkowo beznadziejnego dnia. Cztery
litery wystarczą żeby serce podskoczyło do
góry a w mózgu zaczęło kotłować się tysiąc myśli.
Słowa są potrzebne.
Tylko trzeba umiejętnie je dobierać i wypowiadać
w odpowiednim czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz