Dziś miało być coś zupełnie innego, ale w głowie
urodziła się pewna myśl. Moja droga z pracy do domu jest na tyle długa, że ta
myśl spokojnie mogła wykiełkować.
Zastanawiam się ile osób jeszcze tak ma… Ale ja ciągle na
coś czekam. Na gwiazdkę, na kolejne wakacje, na weekend, na to aż wybije 15.00
i będę mogła skończyć dzień pracy…
Najgorsze jest czekanie na coś, na czym najbardziej mi
zależy. Staje się to wtedy najgorszą karą. Nie mogę mieć tego natychmiast, ale
mimo wszystko chce z całych sił. A przecież doskonale wiem, że osoba, na którą
czekam jest prawie 1100 km ode mnie. Wiem, że zobaczę się z Nim dopiero za
24 godziny. Doskonalę zdaję sobie sprawę z tego, że nie da się przyśpieszyć
czasu, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy zostaje myśl, że może jednak… Może się
uda.
Odliczanie staje się wtedy czystą obsesją a na zegarek patrzę,
co kilka minut.
Najgorszy jest moment, w którym czekam na coś i nic się nie
dzieje, I wiem, że nic się nie wydarzy. A mimo to nie potrafię przestać czekać.
Najgorsze 24 godziny w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz